6 z minutami jesteśmy przy moto, próbujemy wyjąć klocki i coś kombinować dalej... Pojawia się Marcin (VFR) i Jarek (Gl1200), ja pakuje moto chłopaki walczą z hamulcem - udało się i o 8 ruszamy w trasę - kierunek Czorsztyn, trasami widokowo-zakręconymi, chłopaki uczą się składać maszyny ;-)
Przyjeżdżamy na końcówkę zlotu Gold Winga. Ze starej ekipy z lat 1997-99 nie ma praktycznie nikogo... Pogadaliśmy chwilę z jednym znajomym i ogień w kierunku Zakopanego. Jakiś wypadek koło Morskiego Oka - cała droga zakorkowana - pcham się przodem w kamizelce i na długich, jakoś nam idzie - Łukasz tylko narzeka ze to przeginanie trochę jak tiry poboczem muszą jechać ;-) Czekamy na Jarka bo goldasem tak szybko się nie przebije. Wymieniamy walutę, robimy zakupy, tankujemy (kurcze gs500 pali Łukaszowi 10-15% mniej paliwa) - kierunek Chochołów.
Słowacja - zupełnie inne drogi, dużo lepsze, mniej samochodów. Stajemy na chwilę pod zamkiem, potem dalej na obiadek w knajpce Harley Davidson Steak Pub w miejscowości Vrútky koło Zyliny. Świetne jedzenie, można na moto do środka wjechać. Ceny jak na nasze warunki znośne (jak na Słowację to drogo).
Po obiedzie zaliczamy jeszcze jeden zamek i odbijamy w okolice Povazskiej Bystricy zobaczyć drogę w wąwozie i na nocleg. Podjeżdżamy pod ośrodek - zamknięty do 12 maja, jest tylko budka z piwem i miła przedstawicielka słowackiej płci pięknej Emilka :-) Dobra tu robimy imprezę podjeżdżamy do 2 ośrodka dowiedzieć się o nocleg - jak na jeden dzień to wszystko zajęte...Uśmiechamy się ładnie do Emilki i możemy rozbić namioty na terenie ośrodka w którym pracuje. Próbujemy wyciągnąć klucze od domku, ale nie może sama nam ich dać. Telefon do szefa - załatwił nam miejsce w tym drugim ośrodku i to nawet taniej niż normalnie jest :-) Łukasz jedzie załatwić formalności, a my zapoznajemy się z pięknem przyrody słowackiej i słowackim piwem. Przed 21 Emilka niestety nas opuszcza :(
Dotarcie do ośrodka po kilku kolejkach piwa wcale nie jest taka prosta sprawa ;-). Nocne Polaków rozmowy i w kimę kolo 24 - w końcu sen bo po ostatniej nocy mam dosyć...