Pobudka, poranna toaleta, solidne śniadanie na cały dzień (zupa zacierkowa :-) spakować się i jeszcze bez kufrów skoczyć nad morze. O 11.20 zakładam kufry i kierunek Litwa. Dziś zakręty idą mi o wiele lepiej i okołu 12 docieram do krajowej 7-ki.
W Pasłęku odbijam na boczne mazurskie drogi. Zarówno prędkość przelotowa jak i średnia spadają dość znacznie - drogi wąskie kręte, szalejące tiry od czasu do czasu i genialne prowadzenie dróg w miasteczkach dzięki czemu nadrabia się mnóstwo km. Za to wspaniale widoki i w końcu opony zaczynają nabierać właściwego kształtu. Powoli zaczyna kończyć się paliwo, więc na wszelki wypadek tankuje 2,3l w Lidzbarku, jak się potem okazało moglem jechać dalej, bo spalanie znów miałem 4,9 i do rezerwy (2,5) nawet nie doszedłem. Tuz przed Ketrzynem zatrzymuje się w obejrzeć zespól klasztorny w Świętej Lipce. I tutaj rpzczarowanie - objazd... Oczywiście drogami bardzo paskudnej kategorii... Przez objazd wjeżdżam od innej strony do Ketrzyna i krążę po mieście w poszukiwaniu stacji bp... Jak się potem okazało warto było bo paliwo na niej było zauważalnie tańsze.
Ponieważ już dość długo jadę,a paliwa zaoszczędziłem znacznie postanawiam jechać trochę szybciej i dynamiczniej. Przed Giżyckiem staje sprawdzić drogi, zatrzymuje się jakiś motocyklista i przeprowadza mnie przez miasto, dzięki czemu zaoszczędzam cenny czas. Potem Wydminy gdzie spędziłem kiedyś trochę czasu i dalej kierunek Suwałki. Przed samym miastem znowu objazd szutrem... Jak się okazało Suwałki to jeden wielki objazd... Dalej szeroka droga więc staram się jechać dużo szybciej. Znowu chłopcy, ale bez radaru i dziś nagonka na tiry wiec spokojnie jadę dalej.
Granica - 2 minuty jestem już po Litewskiej stronie, ostatnie telefony do bliskich, tankowanie (wyszła szybsza jazda bo spalanie 5,4). Ruszam na Wilno o 5.45 czasu polskiego, ponieważ tutaj jest godzina później. Via Baltica szeroka, spokojna, mało samochodów, ludzie zjeżdżają... aż chce się odkręcić, ale pamiętając o bardzo restrykcyjnej Policji trzymam się w granicach 100-110km/h. Robi się aż nudno. Jedyna rozrywka jest slalom miedzy strzałkami na rozjazdach... Zjeżdżam z głównej drogi na A16 na Wilno... Strzałki się skończyły... Mijam Niemna i podziwiam piękne krajobrazy. 60km przed Wilnem moje prośby o jakieś atrakcje na drodze zostały spełnione, choć nie w sposób o którym myślałem (zakręty), ale 10km odcinek szutrówki!!! Robotnicy naprawiają drogę ale nie jak u nas kilka cm starego asfaltu i zaraz nowy, tylko razem z wymiana tłucznia... I po czymś takim przyszło się jechać... W połowie drogi mało nie spadłem z motocykla gdy zobaczyłem patrol Policji z radarem! Organiczenie do 50, ale i tak jazda na szosowym moto powyżej 40km/h to walka o życie... ehhh... trza poważniej pomyśleć o Varadero.
30km przed Wilnem miejscowość Trakai z przepięknym jeziorem i zamkiem.
Około godziny 20 naszego czasu dojeżdżam do litewskiej stolicy. I tutaj niemiła niespodzianka - przeciążona jest siec w której telefon ma mój kolega i nie mogę się do niego dodzwonić. Po godzinie kluczenia po Wilnie, pomocy motocyklisty z Hamburga i dręczenia tutejszej Policji dojeżdżam do jego domu. Bagaże do mieszkania, motocykl na parking strzeżony, nocne Polaków rozmowy i do spania.