Wstaje wcześnie rano, żeby uniknąć korków w Wilnie. Szybkie śniadanie, wbicie się w kombinezon i gotowość do jazdy. Żegnam się z mamą Alexa i z nim samym choć zobaczymy się już za klika dni na studiach. Mimo ciemności daję radę wyjechać na główna drogę kierunek Wilno. Znaki prowadzą peryferiami miasta, boję się czy trafię stacje benzynową bo ciągnę na rezerwie Tankowanie i kierunek granica. Już świta gdy dojeżdżam do szutrowego odcinka drogi, co pozwala mi pokonać go sprawnie i bez bólu (mam przecież praktykę z poprzedniej nocy). Granica to czysta formalność, ale gubię ciepła rękawiczkę... cóż dobrze ze nie w Laponii :D Jeszcze tylko miłą rozmowa z panami policjantami w Suwałkach (bez dodatkowych punktów i opłat), zrzucenie kombinezonu, wszak słoneczko wyszło i jazda do stolicy. W godzinach popołudniowych docieram do swojego akademika, ciepłego łóżeczka i zimnego prysznica.